środa, 2 lipca 2014

Rozdział 1

Była nieświadoma zmian przez które miała przejść. Wybory których kiedyś dokonała, przyprowadziły ją do tego miasta dla jej własnego dobra. To będzie miejsce, które zmieni wszystko co znała, jej pytanie staną się moralnością.

Ale nie wiedziała tego, że poza jej oknami i naprzeciwko jej domu, los miasta był potwierdzony. Czarne, lśniące oczy patrzyły jak młoda blondynka spała w swoim nowym domu. Oparty o drzewo, wstrzymując oddech zapamiętywał jej wygląd cal po calu. Była jedyną której chciał, nikczemny uśmieszek wyrósł na jego twarzy, kiedy noc stawała się niejasna. Pełnia księżyca krzyczała terror, gdy spojrzał w górę zamykając oczy a chłodne powietrze uderzyło w niego. Obracając się na pięcie, zaczął iść w lewo, co kilka sekund odwracając się w strone domu, mając nadzieję, że spotka ją szybciej niż myśli. Po tym zniknął, a nikogo nie było w zasięgu wzroku. 

Trzecia osoba

Cassie obracała się na łóżku, kiedy jej koszmar prześladywał ją co noc.  Pot oblał jej ciało, gdy z drżeniem przypomniała sobie każdą scenę. Mogła usłyszeć krzyki, zapach palonych ludzi, ból który przechodził przez jej ciało. To było jakby ktoś zamienił się z nią ciałem, i to ona była przywiązana przy metalowej ścianie, goła z krwią płynącą po jej ciele. Ale nie była w stanie powiedzieć, że osoba, która była karana jest dobrym człowiekiem. Jedyne co mogła słyszeć to krzyki wypowiadające jej imię. Desperacki płacz o pomoc, która nigdy nie nadejdzie.

Szybko siadając na jedwabnej pościeli, poczuła czyjąś obecność obok siebie. Krzyknęła, kiedy lampka nocna zapaliła się obok osoby, włożyła głowę w dłonie, zasłaniając oczy by okropny obraz wydostał się z jej głowy. Czując jak jej ciało wchodzi w kontakt z kimś kogo nazwała swoją miłością, nieco się uspokoiła. Złożył delikatny pocałunek na jej czole i potarł jej ramię w ochronie. Kiedy temperatura jej ciała spadła, przytuliła się do niego, trzymając tak mocno, nie chcąc go puścić.

"Nie uratowałam jej, nie żyje przeze mnie i nie mogę pozbyć się bólu." Jej głos drżał z bólu i złości. "Nie wiedziałeś, że to się stanie, nikt nie wiedział. To tylko moja wina, przez moją niewiedzę." Głos był wstrząśnięty i pełen smutku.
"Wiesz kto to był? Gdzie jest ciało? Cokolwiek?"  Jego głos był spokojny. Nie zły przez fakt, że było jeszcze ciemno, ale wrażliwy, że miała te koszmary od tygodni. Kiedy zamykała oczy, mogła zobaczyć siebie przykutą do ściany. Za żadne skarby nie chciała iść do piwnicy, a tym bardziej nie pozwoliła Penelope zbliżać się do tych drzwi. Jej zdaniem to było obrzydliwe i fatalne miejsce.

"Czułam się w jakiś sposób z nią połączona i nie wiem dlaczego. Nie tak jakbym ją znała, raczej jakby ona znała mnie." Kiwając głową w zrozumieniu, przyciągnął ją do łóżka i potarł jej plecy, kiedy ona ułożyła głowę na jego piersi. Westchnęła po czym pocałowała go w klatkę piersiową i zamknęła oczy. Wypuszczając drżący oddech,nie zmieniała miejsca.. Miejsca, które zarezerwowała, miejsca, które ją chroniło. To było jej miejsce, miejsce które nazywała domem. To był on, to jak pachniał i jak biło jego serce. Te rzeczy sprawiały, że czuła się jakby wszystko było dobrze, to było miejsce na którym położyła głowę, do końca nocy.

Rano, postanowiła, że znajdzie miejsce które ją prześladuje. Trzymając latarkę blisko ciała, otworzyła drzwi do najstraszniejszego pomieszczenia w całym zamku. Piwnica. Powoli schodząc na dół, drzwi zamknęły się głośno sprawiając, że podskoczyła. Na dole nie było żadnego światła, więc włączyła latarkę. 

"Błagam, nie pozwól mi tu zginąć." Szepnęła do siebie.

Rozejrzała się wokół gdy postanowiła stopę na podłodze i przełknęła ślinę. Zapach martwych szczurów dotarł do jej nosa, widok pleśni na ścianach sprawił, że się skuliła. Jej serce biło tak szybko, jakby z innego miejsca niż jej ciało. Potem nastała cisza.

Podmuch wiatru sprawił, że latarka wypadła jej z rąk. Obracając się, poczuła jak coś dotyka jej ramienia. Spięła się, kiedy poczuła oddech przy jej lewym uchu. I głośny krzyk, który sprawił, że sciany zadrżały. Zapominając o latarce, pobiegła do schodów by wrócić na górę. Naciskała klamkę, szarpała nią, lecz drzwi były zamknięte.

"Niech mnie ktoś wypuści" Zaczęła krzyczeć i walić pięściami o drzwi. Krzyk stawał się głośniejszy i bliższy niej, sprawiając, że odwróciła głowę, a jej serce zatrzymało się na ten widok. Przestała uderzać w drzwi, jej ciało stało nieruchomo patrząc na to co znajdowało się przed nią. Przełknęła wszystkie obawy.

"Kim jesteś?" Wyszeptała kiedy krzyk ustał. Krwiste oczy patrzyły na nią, pojedyncza łza spłynęła po twarzy postaci. Dłoń podniosła się i dotknęła jej policzka.

"Nie ocaliłaś mnie, przysięgałaś, że mnie obronisz." Nagle drzwi do piwnicy otworzyły się.

"Cassie, co Ty tam robisz?" Wbiegła na górę i rzuciła się na jedyną osobę, przy ktorej czuła się bezpiecznie.

"Widziałam ją, Justin, patrzyła na mnie. Widziałam ją." Jej głos był stłumiony, płakała w zgięciu jego szyi. 

"Kogo? Kogo widziałaś?"

"Dziewczynę z moich snów, jest na dole."

"Cassie, nikogo nie ma w piwnicy. Nikt tam nie wchodził od lat." Pokręciła głową.

"Nie, widziałam ją Justin, przysięgam." Jej oczy powędrowały do drzwi piwnicy.

"Może pójdziesz z Penelope do kuchni i zjecie śniadanie? Będe tam za minutę." Kiwnęła głową, puszczając go.

Stojąc naprzeciwko drzwi, westchnął. Dotknął klamki i nacisnął ją, lecz drzwi były zamknięte. Zmarszczył brwi, po chwili były otwarte.

"Justin? Wszystko w porządku?" Odwrócił głowę w stronę ojca, który patrzył na drzwi od piwnicy.

"Muszę z Tobą o czymś pogadać." Pan Bieber skinął.

"Chodź do biura, tam możemy porozmawiać."


_________________________________________________

wy mnie nie lubicie, ja siebie nie lubie, więc no
nie będe przepraszać bo robiłam to już milion razy a i tak zawaliłam, więc

niestety dalej są tylko 2 rozdziały





ZAPRASZAM NA DRUGIE FANFICTION Z JUSTINEM NA KTÓRYM JESTEM WSPÓŁTŁUMACZKĄ (?)